Wprawdzie maj nie rozpieszcza nas pogodą, są jednak stworzenia, którym brak słońca i deszcz absolutnie nie przeszkadza. Mowa oczywiście o kleszczach. Wielu właścicielom ten temat kojarzy się z okresem wakacyjnym i wyjazdami do lasu, za miasto. Nic bardziej błędnego. Pajęczaki te żerowanie rozpoczynają już bardzo wczesną wiosną, a w sprzyjających warunkach pozostają aktywne przez cały rok, o czym chyba najlepiej świadczy przypadek babeszjozy zdiagnozowany w naszej lecznicy w już styczniu. Spotkać zaś można je zarówno w leśnych chaszczach, jak i na osiedlowym trawniku.
Wydawałoby się, że o kleszczach zostało powiedziane już wszystko, jednak liczba psów przyprowadzanych do weterynarza w celu usunięcia tego pasożyta świadczy o wciąż dużym braku świadomości wśród opiekunów zwierząt. Dlatego ponownie przypominamy garść niezbędnych informacji dotyczących epidemiologii i fizjologii tego groźnego pajęczaka.
Kleszcze, choć same w sobie nie są groźne, są jednak przenosicielami wirusów, bakterii i pierwotniaków niebezpiecznych zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Wśród zwierząt towarzyszących najbardziej zagrożonym gatunkiem jest pies, u którego może rozwinąć się najgroźniejsza z chorób odkleszczowych w naszej strefie klimatycznej – babeszjoza, a także borelioza i anaplazmoza.
Babeszjoza to choroba wywoływana przez pierwotniaka Babesia canis, który wprowadzany jest do organizmu psa za pomocą kleszcza. Choroba ta przebiega z niszczeniem czerwonych krwinek (szybko postępująca anemia) oraz niewydolnością wielonarządową. Najczęściej obserwowanym przez właściciela objawami są: nagła apatia i osłabienie, wymioty, bladość błon śluzowych, zmiana zabarwienia moczu. W takiej sytuacji należy niezwłocznie zgłosić się z psem do lekarza weterynarii. Niestety, zdarzają się przypadki, w których mimo szybkiego wdrożenia odpowiedniej terapii, zwierzę umiera.
Jak więc uchronić pupila przed niebezpieczeństwem? Przede wszystkim pamiętajmy o regularnym zabezpieczaniu zwierzęcia przed inwazją kleszczy. W tej chwili jest dostępna cała gama służących do tego preparatów w formie oprysku, spot on (czyli tzw. „kropelka” wylewna na skórę karku), obroży, a ostatnio nawet tabletek. Różnią się one czasem działania. Ważne, by preparat zawierał substancję bójczą, a nie jedynie odstraszającą, był prawidłowo podany oraz posiadał odpowiednią dawkę substancji czynnej. Niestety, nigdy nie możemy mieć gwarancji 100% skuteczności.
Rozpoczęcie żerowania przez kleszcza nie jest jednoznaczne z zakażeniem Babesią. Zazwyczaj potrzeba co najmniej kilkunastu godzin, by doszło do transmisji choroby. Dlatego ważne, by jeśli nawet znajdziemy na zwierzęciu kleszcza, jak najszybciej umiejętnie go usunąć.